ze słuchu

Posts Tagged ‘2008

5 utworów, które zmienią Twój pogląd na IDM

2 Komentarze

Będzie mało słów, bo te ostatnio są u mnie na wyczerpaniu. W zamian cały brzmieniowy kalejdoskop, po którym pokochasz elektronikę.

1. Autechre – Teartear (Amber, 1994)

Wszystko zaczęło się od tej płyty, od tego kawałka. Wsiąkłem w IDM i nie potrafię się wyrwać.

2. Clark – New Year Storm (Turning Dragon, 2008)

Kawałek maksymalnie wywracający światopogląd, ociekające kwasem brzmienie i szaleńczy puls. Arcydzieło!

3. Boards of Canada – 1969 (Geogaddi, 2002)

Czas przestaje mijać przy tym utworze, wszystko zatrzymało się niemalże pół wieku temu.

4. Boxcutter – Brood (Oneiric, 2006)

Dubstepowy walec, nie pozostawiający suchej nitki po przejechaniu się po słuchaczu tłustymi syntezatorami, począwszy od okolic drugiej minuty.

5. Burial & Four Tet – Moth (Moth/Wolf Club, 2009)

Nie kończ się nigdy.

Written by oskar

20 sierpnia 2009 at 13:06

Napisane w inne

Tagged with , , , , , ,

Jedna z pięciu najśmieszniejszych rzeczy na świecie

27 Komentarzy

Coma – Hipertrofia

Mowa będzie o grupie nietuzinkowej, unikalnej i jedynej w swoim rodzaju. Zgromadziła w Polsce setki tysięcy fanów, wzbudza skrajne emocje, przy czym oczywistym jest, że osoby z negatywnymi odczuciami nie znają się na muzyce. Liderem tego zespołu jest człowiek nazywany przez fanów lepszym poetą niż Kazimierz Przerwa – Tetmajer czy Juliusz Słowacki. Jak pisze ten współczesny wieszcz? Otóż zawstydzająco inteligentnie, błyskotliwie i z tonami polotu godnymi prawdziwego Talentu literackiego.

Pozostały już tyko brzydkie dziewczyny
Mają nogi porośnięte włosami
wszystkie ładne wyjechały do Stanów

Obdarzony charakterystycznym, mocnym głosem, z manierą godną mistrzów rockowej wokalistyki – jego niemalże nieograniczone możliwości wokalne można usłyszeć chociażby w tym kawałku: Transfuzja. Polecam zwrócić uwagę na godną pozazdroszczenia barwę głosu, kiedy ten ogarnia całe spektrum uczuć, od spokojnego, do wykrzyczanego z furią tekstu (kto skojarzy ten odgłos z dławiącym się pawianem nigdy nie słuchał prawdziwej muzyki). Zostawmy jednak wokalistę milionlecia, warstwa muzyczna też nie pozostawia wiele do życzenia.

Oryginalne, niebanalne kompozycje, na których wzorowali się najsłynniejsi przedstawiciele szeroko pojętej muzyki rockowej, jak Rage Against the Machine, czy Korn. Wychwycili to znakomicie przedstawiciele radiowej Trójki, z pewnością menedżerowie światowych sław zostali już powiadomieni o tej plamiącej honor wspomnianych zespołów wpadce. Coma okazuje się więc być zespołem pionierskim nie tylko w warstwie tekstowej – poetyckość, siła przekazu, wielogodzinne próby interpretacji zawiłych metafor – ale także w sferze kompozycyjnej i brzmieniowej. Któż spodziewałby się tak znakomitych patentów rockowych po tej stronie Odry?

Wymkanie się wszelkim schematom to drugie imię polskiej grupy. Fatalna rzeczywistość?

Braciszku
Przyszło nam szumieć
Na skurwiałym bruku miasta królów.

Imć Rogucki znajduje rozwiązanie:

Trzeba będzie na własność
Odbudować nam kosmos.
Nie mniej dobrze mi wiedzieć
Że rozumiesz, że jesteś.

Może stracona nadzieja? Coma i w tym momencie spieszy na ratunek:

W niebiesko-szarym piekle spojrzeń,
w ogrodzie jasnozłotych głów
wszystko na pewno będzie dobrze,
w pokoju obok mieszka Bóg.

Rogucki nie boi się żadnego tematu, ponadto tylko u niego usłyszycie o „skurwiałym bruku”, czy „niebiesko-szarym piekle”, idącym w parze z „owłosionymi nogami”. Inspirujące, zmuszające do myślenia, sprawiające, że wyświechtany zwrot o tym, co autor miał na myśli, być może pierwszy raz w historii swojego istnienia nabiera tak realnego znaczenia. Gdyby tylko żył wcześniej, nie mam wątpliwości, że Norwid czy Mickiewicz wzorowaliby się właśnie na nim. Ze względu na czasy, w których przyszło mu tworzyć, możemy go nazwać jedynie postkursorem* wielkiej polskiej poezji.

Jak widać, Coma potrafi uderzyć we wszystkie czułe punkty ludzkiego bytu swoimi tekstami i kompozycjami. Wierzę, że są ludzie, którym naprawdę się podoba, że bezsensowne liryki nie zrażają, że swoją wtórną i nudną muzyką potrafią zainteresować. We mnie jednak dźwięki te tworzą wielką otwartą ranę, która zostaje posypana solą w postaci warstwy lirycznej, a irytujące połączenie głosu i instrumentów sprawia, że goi się ona przeraźliwie długo. Od czasu do czasu jednak pozwala sobą poprawić humor. Bo jak tu nie uśmiechnąć się słysząc:

Bezkarne żółte południe oddycha przytomnie.
Przeważnie pijemy wódkę przy stole w ogrodzie.
Niestraszne kosmiczne dziury i groźba wieczności.
Zabawne jak nic nie znaczyłby świat bez miłości.

No właśnie. Nie da się. 0,5/5

* – podziękowanie dla kolegi Roberta za zgrabne określenie tego zjawiska.

Written by oskar

22 Maj 2009 at 19:49

Napisane w 0.5/5, oceny, recenzja

Tagged with ,

Atmosphere – When Life Gives You Lemons, You Paint That Shit Gold

3 Komentarze

Atmosphere - When Life Gives You Lemons, You Paint That Shit Gold Nastała wiosna, wraz z nią wzrasta popyt na wszelkie lekkie, chwytające kawałki, przy których najlepiej wita się pierwsze ciepłe promienie słońca. Idealną w tym aspekcie okazuje się płyta Atmosphere – niezobowiązujący, bujający, instrumentalny hip hop, który porywa wbijającymi w ziemię bitami, prostymi melodiami i czystą radością płynącą ze słuchania tej płyty. Nie uświadczamy tu przerostu formy nad treścią, silenia się na oryginalność czy poszukiwania coraz to wymyślniejszego konceptu na nowy utwór. Całość podana w lekkiej elektronicznej otoczce, sprawiającej, że płynie się wśród serwowanej muzyki bez najmniejszych przeszkód. Głos nie jest natarczywy, idealnie pasuje do miejscami ascetycznego podkładu.

„When Life Gives You Lemons, You Paint That Shit Gold” to oczywiste przeciwieństwo hip hopu spod znaku Dälek czy Techno Animal – ciężkiego i przytłaczającego; Atmosphere prezentuje płytę, która może spodobać się osobom nie mającym na codzień wiele wspólnego z tym gatunkiem, a wszystko dzięki kapitalnej przebojowości materiału z 2008 roku. Tu nie ma miejsca na dumanie nad tym, czy wypada mi słuchać hip hopu – po kilku sekundach od włączenia zeszłorocznego albumu Amerykanów jest się już po uszy wciągniętym w muzykę przez niesamowicie chwytliwe zagrywki, hipnotyzujący rap i hojne dawkowanie potężnego basu. Od tej muzyki nie ma odwrotu, kiedy zostaje włączona w słoneczne, kwietniowe popołudnie. Gwarantuję pełną satysfakcję z tych 55 minut, spędzonych na słuchaniu Atmosphere, uśmiechaniu się do pustego pokoju i gapieniu się przez okno na wiosenny dzień. Ta płyta tak działa.

3,5/5

próbki: 1, 2

Atmosphere – When Life… @ Rate Your Music

PS. Uprzedzając pytania czemu taka ocena za płytę, której żadna wada nie została tu wymieniona: według mnie, „bardzo dobra” to idealne określenie przebojowej płyty, która choć nie wnosi do życia wiele, daje dużo przyjemności.

Written by oskar

8 kwietnia 2009 at 14:16

Napisane w 3.5/5, recenzja

Tagged with ,

matta elliotta pieśni o smutku

3 Komentarze

Życie straciło cel.

Nie ma uśmiechu, nie ma radości, nie ma nadziei.

Jesień będzie trwała już zawsze, słońce już nigdy nie wyjrzy zza ołowianych chmur, wszystkie spacery skończą się beznadziejnym przemoknięciem od siąpiącego bez przerwy deszczu, stopy będą brodzić w szarych kałużach odbijających zapłakany świat.

Wszystko co było istotne traci swój sens, lejąca się zewsząd rozpacz staje się chlebem powszednim.

Nieliczne ptaki przelatują nad głową, kierując się do szczerbatych wybitymi oknami fasad kamienic.

Jak to dobrze wiedzieć, że nie jestem w tym świecie sam.

1) The Howling Song

Drinking Songs (2005) – 4/5

Failing Songs (2006) – 4/5

Howling Songs (2008) – 4,5/5

Written by oskar

17 marca 2009 at 21:27

Szybki przegląd ocen [2]

leave a comment »

Gang Gang DanceSaint Dymphnia (2008) – trudno opisać taki album w kilku słowach: przebojowy, zaskakujący, wyłamujący się ze wszelkich konwencji, a do tego naprawdę, naprawdę psychodeliczny i wciągający w swoją zwariowaną opowieść  – a to wciąż mało, by określić wszelkie odczucia jakie towarzyszą słuchaniu zeszłorocznego wydawnictwa Gang Gang Dance. Nie wykluczam podniesienia oceny, tak samo jak tego, że zasłuży sobię na oddzielną, dużą recenzję. próbka 1, próbka 2, próbka 3 (!!!) 4/5

Animal CollectiveMerriweather Post Pavilion (2009) – płyta, o której napisano już wszystko, przez wielu uważana za dzieło doskonałe jeszcze przed wydaniem – może się podobać lub nie, ale legenda jaką obrósł ten album nie pozwala przejść obok niego obojętnie. Dla mnie płyta przyjemna, posiadająca kilka urzekających momentów, łatwa w odbiorze i sprawiająca mnóstwo przyjemności – mimo wszystko spodziewałem się jednak większego trzęsienia ziemi. próbka 3,5/5

Written by oskar

15 marca 2009 at 17:46